Nie liczy się wtedy nikt z rodziny, najważniejszy jest KOT :). Co ona z nim nie wyrabia ... czasem, aż żal zwierzaka, bo ta miłość bywa mocno uciążliwa dla niego.
Cóż więc ciotka może podarować takiej kociofilce, jak nie karteczkę z motywem ulubieńca?
Długo myślałam jak się do niej zabrać, aż wreszcie wykombinowałam, że "wykorzystam" Wiolę. Ona ma koci stempel, ma promarkery, ma zdolności i z pewnością mi nie odmówi :)))
Nie było tak różowo ... Owszem, Wiola użyczyła stempelka, użyczyła pisaków, ba, nawet herbatkę mi zapodała, ale ... kolorować kazała samodzielnie :(
No i wyszło, co wyszło ...
Na sznureczku "zawiesiłam" serduszka - jedne są tekturowe, a drugie to pozostałości po wykrojonej serwetce.
Dodałam kilka kryształków, przystawiłam stemple i dokumentnie wszystko wymazałam białą farbą , gdzieniegdzie przeplatając błękitem.
Mam cichą nadzieję, że solenizantka choć przez chwilę zatrzyma wzrok na karteczce, bo tego, że zaraz potem wróci do harców z kotem jestem pewna :)
Ponieważ po raz pierwszy zmagałam się z promarkerami zgłaszam pracę na wyzwanie Scrapgangu "Coś nowego"