Styczeń za nami, luty się przepołowił, a mój kalendarz doczekał się wreszcie na swoją szatkę.
Pierwotnie miał być skromny - papier, maska, koronka, ale ... przyleciał motyl, za nim drugi, a potem sypnęło cekinami.
Już mi nie wstyd wyjmować go z torby :)
Śliczny, piekne niebieskości!
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny!
OdpowiedzUsuń