Wiosna przyszła, a z nią coroczne przesilenie, skutkujące ogólną niemocą i zniechęceniem.
Marazm rozgościł się na dobre w wielu sferach mojego życia, więc siłą rzeczy dłubaninka także na tym ucierpiała.
Omijałam papierki szerokim łukiem, udając, że ich nie ma, aż w końcu podjęłam delikatną próbę przełamania tego paskudnego stanu.
Co prawda nie powstało nic nowego, a jedynie "podrasowałam" karteczkę z marcowych warsztatów u Enczy.
Warsztaty były ciekawe, ale jak się nie ma fazy, to ani fantastyczne papiery, ani cudowne dodatki , ani też świetna atmosfera nie są w stanie sprawić, by robota paliła się w rekach. Dlatego też kartkę praktycznie "wymęczyłam", choć i tak nie byłam z niej zadowolona.
Teraz odrobinę ją przerobiłam i dostosowałam do okazji. Na marginesie dodam, że jakaś zaćma mnie ogarnęła, bo zamiast szóstki przykleiłam piątkę i wyszło na to, że odmłodziłam swoją mamę o całą dziesiątkę :))))
Wszystkie elementy dostałyśmy w warsztatowym pakieciku, jedynie cyferki i nakrapianą taśmę wygrzebałam ze swoich klamotów.
Wiosennie pozdrawiam wszystkich tych, którym chciało się tu zajrzeć, mimo odstraszającej warstwy kurzu :D
Do kolejnego wpisu ...... oby szybszego :)))))
Betinko jest przepiękna - podziwiam
OdpowiedzUsuńśliczna. W końcu ją zobaczyłam. :D
OdpowiedzUsuń